niedziela, 18 września 2016

Rozdział 8

 muzyka
Aaron
   Gdybym nie zajmował się tym, czym się zajmuję, wcale nie byłbym innym człowiekiem. Walki są tylko wyładowaniem, dzięki któremu dodatkowo zarabiam pieniądze. A urazy fizyczne? Do tej pory ze wszystkiego się wylizywałem, naładowany większym doświadczeniem i chęcią rewanżu.
   Jakiś upadły anioł wciąż musi przy mnie czuwać.
   Podziwiam sukinsyna.
   - Masz rację. Nikt nie ma tylko jednej, dobrej strony. W każdym kryją się okropne myśli, które chciałby dopuścić do realizacji. Znajdują się jedynie tacy, którzy umieją to powstrzymać.
   Zrozumiała. Przyjście tutaj nie miało być lekcją, a małym uświadomieniem ludzkiej indywidualności.
   - Prędzej czy później pękną. Nie da się walczyć z własną naturą w nieskończoność.
   Zastanawiam się, kiedy to ja puszczę lejce i znów dam się ponieść wysoko ponad normę przyzwoitości. Od jakiegoś czasu kontroluję swoje upodobania, zamiatając je do worka, który pruje się coraz bardziej.
   - Ale można nad nią panować, by nie sprawiać innym krzywdy - dodaje Cara.
   - Rzadka umiejętność.
   Schowek na miotły wydaje się kurczyć. Świadczą o tym moje zdrętwiałe mięśnie i kości pragnące rozprostowania. W tej chwili zdecydowanie chciałbym wcielić się w drobniejszą dziewczynę przede mną, której ten problem nie dotyczy tak bardzo.
   Nie wytrzymuję. Jeszcze chwila nieruchomej pozycji, a dostanę szału i rozniosę to ciasne pomieszczenie w pył! Zaczynam się wiercić.
   - Zgniatasz mnie - stęka blondynka i przez chwilę nawet jej współczuję.
   Rozciągam ręce, wyginam plecy, napinam barki, jednocześnie przygważdżając ją do ściany. Zajmuję wszystkie dostępne milimetry między nami, w końcu się rozluźniając. Pozwalam sobie nawet na oparcie podbródka o czubek jej głowy.
   - Przestań, to niesprawiedliwe - narzeka. - Przesuń się trochę. Ledwo oddycham.
   - Dawałem ci przestrzeń najdłużej, jak mogłem.
   Zerkam znad czoła Cary i widzę jej spłaszczone piersi przyklejone do ściany. Nakryte są srebrną ozdobą sukienki i normalnie można by było powiedzieć, że ma czym oddychać, lecz w tym momencie rzeczywiście może mieć z tym problem.
   - Zrób coś, bo się uduszę. Nie żartuję.
   Na korytarzu wciąż słychać głosy i trzaski. Nie możemy wyjść dopóki nie ucichnie, a ja nie zdołam się nagle skurczyć. Musimy stać się jednością.
   - Tylko nie wrzeszcz - nakazuję, po czym bezceremonialnie łapię ją tuż pod biustem i przyciskam do swojego torsu.
   W ten sposób uzyskała przed sobą trochę przestrzeni do oddechu, a ja... Cóż, ma niesamowite ciało.
   - Masz szczęście, że to było konieczne - mówi, wciągając powietrze swobodniej.
   Dźwięk, jaki temu towarzyszy wdziera się do moich spodni. Zaczynam odczuwać drażniące gorąco, podobnie jak ona. Wiem to, gdyż nadal trzymam ją za brzuch i czuję bijące ciepło spod jej czarnej sukienki.
   Moja ręka ma dwie krótkie ścieżki do najczulszych punktów kobiety. Gdybym tylko przesunął dłoń odrobinę w górę, lub nieco w dół, mógłbym spotkać się z siarczystym policzkiem. Albo... z odwzajemnionymi pieszczotami. W końcu już raz udało mi się dać jej dozę przyjemności.
   - Seksownie wyglądasz.
   Tylko, czy zrobienie tego w tym miejscu i w takich okolicznościach jest właściwe?
   Jasne, że nie, ale kurewsko podniecające.
   - Czego chcesz? - burczy.
   - Aż tak jestem przewidywalny?
   Odwróciła głowę, przez co widzę wśród panującego półmroku zarys jej profilu. Kątem oka śledzi ruch mojej klatki piersiowej, a sama zaczyna drżeć.
   - Teoretycznie mogłabyś spłacić teraz swój dług.
   Spina się, jak zawsze, gdy wracam do tego tematu.
   - Dobrze wiesz - zaczyna szybko - że sam wlazłeś mi wtedy do łóżka. Nie prosiłam o to, więc w niczym nie muszę się rewanżować.
   Zanurzam twarz w łuk szyi Cary i zostawiam tam mokry ślad po moich wilgotnych wargach.
   - Co robisz? - Zaskoczyła mnie uderzeniem łokcia w żebro.
   Jęknąłem w skórę dziewczyny, lecz nie zaprzestałem pieszczot. Teraz nad wyraz dokładnie czuję zapach jej perfum. Obłędny zapach, który został chyba stworzony tylko po to, by rozbudzać wszystkie moje zmysły i pozbawiać mnie panowania w momentach takich, jak te.
   - Zbok... - chciała krzyknąć, lecz szybko przypomniała sobie, gdzie jesteśmy.
   Gwoli ścisłości, mam ją tutaj, jak na tacy. Dziewczyna nie ma możliwości ucieczki, nie może zawołać przecież o pomoc, a jej ruchy są znacznie ograniczone. Oliwy do ognia dodaje gorączkowa sytuacja zmuszająca nas do całkowitej ciszy.
   Cara znów wymierzyła mi cios łokciem, który okazał się niewiele mocniejszy od poprzedniego. Kolejnym nie towarzyszyły już słowa, a siła, dlatego złapałem ją za ramiona jedną ręką i wykręciłem je do tyłu. Syknęła z bólu, chcąc nie chcąc, wypinając swoje piersi.
   - Dotknij go.
    Zamiast odpowiedzi uzyskałem jeszcze szybszy oddech, wcale nie przypominający protestu.
   - Cara... - mruczę w jej włosy - przecież wiesz, jak na mnie działasz. I wiem, że ja na ciebie także.
   Chcę, by się odezwała, ale milczy. Nie wiem, czy jej szybkie posapywanie jest wynikiem rosnącego pożądania, czy też strachu. Obydwa przypadki są dla mnie do przyjęcia, lecz nie brak działania.
   - Znów mam zacząć pierwszy?
   Właściwie mogłaby krzyknąć, sprowadzając policję. Pozbyłaby się mnie w mgnieniu oka, robiąc z siebie niewinną idiotkę, którą przycisnąłem w skrytce. Jednak siedzi chicho, gdy moja wolna ręka, powoli, powoli przesuwa się w górę. Wtedy również nie wydaje z siebie choćby piśnięcia, kiedy natykam się na wzniesienie jej krągłego biustu.
   Przygryzam więc płatek ucha blondynki, jednocześnie nakrywając całą dłonią jej pierś.
   Wtedy jęczy.
   Ściskam mocniej jej kształtne, idealne cycki i żałuję, że ma tak zabudowany dekolt.
   Zaskakuje mnie jej ruch bioder. Celowy, czy też nie, podoba mi się. W dalszym ciągu jedną ręką łączę jej ramiona za plecami, jednak to nie przeszkadza dziewczynie w niepewnym dotknięciu mnie po wybrzuszonym kroku.
   Kurwa. Ja pierdole.
   Podsuwam się pod jej palce, by mogła odważniej zająć się moim sprzętem, podczas gdy ja dbam o co innego. Chciałbym móc poczuć miękkość tych piersi skóra w skórę. Ale...
   O ja pierdole.
   Z moich ust wydobywa się zduszone westchnięcie, gdy Lotty dosadniej wbija palce przez spodnie w mojego nabrzmiałego członka. W odpowiedzi silniej wgniatam się w jej biust a ona znów stęka.
   Już nie mogę. Działa na mnie jak afrodyzjak, a fakt, że nie czuję jej od środka boli psychicznie i fizycznie do granic możliwości. Nie zdołam się, kurwa, opanowywać ani sekundy dłużej.
   - Wezmę cię. - Od razu zadzieram jej sukienkę w górę.
   - Nie - warczy i odpycha mnie. Następnie jakoś odwraca się i z fałszywą niewinnością odgarnia włosy z twarzy. - Pieprzyć mnie nie będziesz.
   Marszczę brwi skołowany. Zalewa mnie fala rozgoryczenia, niedosytu, a więc i wkurwienia.
   - Przecież...
   - Powiedziałam nie.
   Długo trawię ten protest, poruszając nerwowo szczęką. I zanim zrobię coś, czego oczywiście mogę nie żałować, otwieram dynamicznie drzwi skrytki. Na piętrze nastała cisza, przerywana jedynie odgłosami zamieszania z dołu.
   Później już tylko prowadzę Care w stronę wyjścia na dach, głęboko starając się nie myśleć o wcześniejszym zajściu. Przyśpieszamy kroku, jakby chcąc zgasić w ten sposób powstały w nas przed chwilą płomień.
   Schodząc po ściennej drabinie z łatwością dostajemy się do samochodu. Od tego czasu nie odzywamy się ani słowem.


   - Spotkałem wczoraj Buehla na pokazie, zanim zjawiła się policja.
   - Kurwa, policja? Znowu? - Oburza się Chuck.
   - To trzeci najazd w tym miesiącu... - dodaje Phylo z mniejszym przejęciem, gdyż jego uwagę zajmuje urocza barmanka, podająca nam piwo.
   Mam wrażenie, że wybrał ten bar tylko ze względu na nią.
   - Co robiłeś wczoraj na pokazie? Walkę masz dopiero jutro - wtrąca Ian, który ogarnia więcej w moim życiu niż chyba ja sam.
   Wzruszam ramionami, chcąc zboczyć z tematu, lecz w dalszym ciągu wyczuwam na sobie ciekawskie spojrzenia kolegów.
   Daję za wygraną.
   - Zabrałem tam Care.
   - Tą blondynkę, która wylała kawę na twojego poprzedniego sponsora? - dopytuje z cwaniackim uśmiechem Chuck.
   - Jest strasznie podobna do byłej Iana. Ostatnio spotkaliśmy ją przed twoim domem, gdybyś widział jego minę... - wybuchł śmiechem Phylo.
   Słysząc to zerknąłem na naburmuszonego Iana. Wcześniej nie zwróciłem na to uwagi, lecz teraz, po zastanowieniu się, muszę przyznać, że to podobieństwo jest bardzo znaczące i nic dziwnego, jak wyprowadziło chłopaka z równowagi.
   - Aaron, a co na to moja siostra? Czy ona w ogóle wie, że pomieszkuje u ciebie ta dziewczyna? - Ian zmienił temat, z pewnością po to, by sensacja przeniosła się na mnie.
   - Tak, to znaczy...
   - Cześć, kochanie!
   Nie wiem czy za bardzo przeniosłem się myślami do Scarlett, przez co słyszę jej głos oraz zbliżający się tupot szpilek, czy rzeczywiście jest tutaj.
   Dopiero jej ręka na moim udzie, a następnie jej usta na moich umacniają mnie w przekonaniu, że wyrosła jakby spod ziemi.
   Podczas gdy namiętnie mnie całuje, widzę kątem oka zapowietrzone gęby moich kumpli, próbujących nie wybuchnąć śmiechem. Faktycznie niekiedy zrządzenie losu nie zna litości...
   - Co tutaj robisz? - pytam ją, gdy w końcu odklejamy się od siebie.
   - Właśnie, nie powinnaś być z mamą w Naperville?
   - Tak, ale wróciłyśmy wcześniej. A tutaj umówiłam się z Violą. - Kładzie ręke na ramieniu mi i swojemu bratu, po czym spogląda po nas wszystkich siedzących przy barze. - Widzę, że coś świętujecie.
   - Nie koniecznie. To tylko wypad do baru na piwo - informuję ją.
   - Ale za chwilę zmieniamy lokal - wtrąca nagle Chuck i wszyscy spoglądamy na niego niezrozumiale.
   Z całą pewnością żaden z nas nie wie, co ma na myśli.
   Scarlett wzrusza ramionami i obejmuje mnie za szyję, więc i ja oplatam dziewczynę w pasie.
   - W każdym razie, ja też z Violą wybywam na miasto i... Myślałam o twojej kuzynce. Biedaczka... Jak ona się ma?
   - Cóż... - zaczynam, lecz przerywa mi.
   - Niech idzie z nami. Pewnie zostawiłeś ją sam w domu. Takie osoby potrzebują towarzystwa i odpowiedniej zabawy. Zadzwoń po nią.
   Po jej głosie mogę stwierdzić, jak bardzo przejęła się Carą i fałszywą wzmianką o jej problemach z narkotykami. No tak, Lett zawsze była nadopiekuńcza. Nawet do swoich rybek akwariowych.
   - Cara pracuje do późna. Może kiedy indziej - mówię.
   Dziewczyna przewraca oczami wyraźnie niezadowolona.
   - Trudno, przynajmniej ma jakieś zajęcie. - Poprawia kurtkę. - Muszę lecieć, Viola na mnie czeka. I skarbie, pożyczam twój samochód. - Wyciąga mi kluczyki z kieszeni i natychmiast się oddala. - Oddam rano. - Posyła nam wszystkim promieniste spojrzenie, puszcza oczko i znika za drzwiami.
   Po jej wyjściu Chuck wraz z Philo parskają śmiechem, a Ian znów przybiera na twarz wkurzony wyraz. Oczywiście domyślam się o co im chodzi.
   - Kuzynka?!


   Po godzinie wchodzimy do klubu ze striptizem.Wtedy wszystko zaczyna dziać się dwa razy wolniej w śmierdzącym dziwnymi kadzidłami i papierosami pomieszczeniu.
   Ruch jest mały, a więc wybieramy dowolny stolik na przeciwko sceny. Niemal natychmiast dostajemy zamówione napoje, przy których ucinamy krótką pogawędkę. Muzyka mi odpowiada, alkohol smakuje, a humor dopisuje nam wszystkim.W końcu  koncentrujemy się na gibkiej blondynce, serwującej apetyczny taniec przy rurze. W odpowiednich miejscach jest obklejona jedynie czarną taśmą. Ma długie włosy i spojrzenie, sięgające gdzieś powyżej głowy gapiów.
   Klimatyczne światła dodają całej scenerii niedostępnego uroku. Tak samo jak jej, co sprawia, że nie mogę oderwać od tancerki wzroku. Co gorsza, im dłużej na nią patrzę tym... Coraz bardziej mi kogoś przypomina.
   O drinku już dawno zapomniałem. Dlatego, gdy jej spojrzenie nagle opada na mnie potrącam szklankę, a zawartość rozlewa się na podłogę.
   Kurwa mać.
   - Aaron, czy to...
   Tak.
   Jej spłoszone spojrzenie dodatkowe mnie w tym utwierdza.
   - Przecież to Cara. - Zaczął któryś, rozpoczynając tym samym wymianę zdań przy stoliku.
   Nic nie mówię. Zaciskam pięści na blacie i nie mogę uwierzyć w to, co widzę. A widzę więcej niż bym się kiedykolwiek spodziewał.
   Cara na scenie, obklejona cholerną taśmą, którą wszyscy tu zebrani faceci pragną zerwać, żeby wyruchać ją w jakimś małym, obskurnym pokoju z wielkim łóżkiem o brudnej pościeli.
   W tej chwili nie mam dla niej litości ani w myślach, ani w byczym spojrzeniu spod daszka czapki, które najwyraźniej zbiło ją z tropu.
   Chwyciła się obiema rękami rury i jedyne na co ją teraz stać to kołysanie biodrami wyprzedzając rytm muzyki.
   Pieprzona dziwka. Mam ochotę zepchnąć ją z tej sceny i... jak nie zabić to porządnie zdzielić.
   Jej wzrok co chwilę ucieka i wraca do mnie, jakby oczekując łagodniejszego wyrazu mojej twarzy.
   O nie, kochana. Ty cholerna, mała zdziro nie tym razem. Wszystko co mówiła, od początku było kłamstwem.
   Teraz wyobrażam sobie tą przeklętą taśmę na jej ustach, nadgarstkach, kostkach... Ja pierdole, na szyi!
   Moja wyobraźnia w tym momencie nie zna granic. I chyba dobrze, że muzyka ucichła, a ona zniknęła za kurtyną. Przed sekundą byłbym w stanie urządzić tu moje widowisko.  
   

   Cara
   Od jakichś czterdziestu minut serce wali mi jak młotem. I nawet gorące strumienie wody opadające na moje ciało nie są w stanie zmyć ze mnie tej piekielnej obawy z powodu pary, szaleńczo-wściekłych oczu, na które natknęłam się w klubie. A raczej to one natknęły się na mnie.
   Aaron tam był. Widział mnie. Obserwował z dziką zawziętością, jakby tylko czekał na odpowiedni moment wskoczenia na scenę.
   Nie wiem, co będzie, gdy wróci do domu. Pewnie wyrzuci mnie na bruk za to kłamstwo o pracy w restauracji. Cóż, przynajmniej zdążę wziąć kąpiel...
   Para wypełniła całą łazienkę. Stałam w zamkniętej kabinie prysznicowej, ślepo wpatrując się w mokrą szybę. Wszystko wydawało mi się być marnością w obliczu mojej beznadziejnej sytuacji, z której już zaczęłam szukać wyjścia.
   Powinnam go przeprosić.
   Nie, powinnam wytłumaczyć i błagać o wybaczenie oraz o pozwolenie zostania u niego przez kilka dni, nim znajdę jakiś suchy kąt. Nie mam pojęcia co mogłabym pow...
   Nagle wzdrygam się na dźwięk zatrzaskiwanych drzwi. Momentalnie oplata mnie strach, gdy w zamglonej łazience dostrzegam ciemny ruch. Nieruchomieję z przerażenia mając głupią nadzieją, że dzięki temu stanę się zwykłą rzeźbą kobiety biorącej kąpiel.
   Nie zdążam nic zrobić, kiedy drzwi prysznicowe otwierają się z impetem, a do kabiny wpada muskularna, czarna sylwetka, która od razu przygniata mnie do ściany.
   Zaczynam krzyczeć. Nie widzę twarzy sprawcy przez diaboliczną czapkę z daszkiem. Idiotycznie próbuję zasłonić rękoma swoje ciało i w głębi ducha prosić, by to okazał się tylko sen. Zniosłabym koszmar, ale nie jego duże dłonie próbujące przejąć kontrolę nad moimi ruchami.
   Ledwo widzę. Gorąca woda spływa mi po twarzy, a para rozmazuje obraz.
   Wrzeszczę, kiedy mężczyzna całkowicie mnie unieruchamia. Mam wrażenie, że moje serce zaraz wyskoczy z nagiej piersi, by pomóc mi w obronie...
   - Ty mała dziwko.
   Znam ten głos. Widzę jego usta spod daszka czapki, o który roztrzaskują się strumienie wody.
   - Boże, Aaron, posłuchaj, ja...
   - Jak mogłaś mnie tak okłamać? - warczy. - Dawałaś dupy też w moim domu?! - Panujące echo w łazience dwukrotnie wzmacnia jego głos.
   Nagle z paniką rejestruję jego ręce przemieszczające się na moją szyję. Zaraz nie pozwoli mi wydać z siebie ani jednego słowa! Zabije mnie.
    - Nie! Proszę! Wytłumaczę!
   Za późno. Czuję jego uścisk na swoim gardle, z którym natychmiast walczę. Zaczyna ciągnąć moją szyję w górę tak, że jestem zmuszona stanąć na palcach i próbować nie dać mu zrobić ręcznej szubienicy.
   Dodatkowo woda wlewa mi się do ust. Krztuszę się i szybko postanawiam zmienić taktykę.
   - No powiedz, ilu tu przyprowadziłaś?
   Odrywam dłonie od jego dłoni i przenoszę je na jego twarz. Staram się wbić mu paznokieć w oko, lecz ten sprawnie blokuje mnie łokciami.
   Jestem u kresu wytrzymałości. I gdy myślę, że to już koniec, puszcza mnie.
   Łapię łapczywie chłyst powietrza, po czym zaczynam osuwać się bezsilnie po śliskiej ścianie.
   Błagam w duchu, by już mnie zostawił, by wyszedł nawet nie odwracając się za siebie, jedank Aaron podtrzymuje mnie w pachach i nie pozwala usiąść.
   - Wiesz o mnie więcej niż powinnaś, Cara - zaczyna dziwnym, łamliwym głosem. - Pokazałem ci mój świat, bo wydałaś mi się godna zaufania. Dałem ci dach nad głową, nie wymagając niczego w zamian, a ty... Ty okazałaś się zwykłą, fałszywą szmatą.
   - To nie prawda! - zaprotestowałam głośniej, niż zamierzałam. Wciąż walcząc z oddechem, spróbowałam przyjąć bojową postawę.
   Hogan parsknął.
   - Próbujesz mi właśnie wmówić, że to nie ciebie widziałem oblepioną czarną taśmą na scenie przy rurze? - Szarpnął mnie za ramie. - Lepiej nic już, kurwa, nie mów!
   Najwidoczniej ani trochę nie przeszkadzał mu fakt, że jego drogie markowe ubrania są pozbawione suchej nitki. W końcu nie pokwapił się, by zakręcić wodę, która i tak właściwie nie tykała jego twarzy. Spojrzenie mężczyzny spod daszka było suche w każdym tego słowa znaczeniu.
   - Aaron - wyjąkałam - wysłuchaj mnie...
   - To ty mnie, kurwa, posłuchasz, bo za chuj nie wiem, co mam z tobą zrobić! - W tym momencie zmierzył spojrzeniem całą moją sylwetkę.
   W końcu poczułam wstyd i zażenowanie. Stałam przed nim całkiem naga, mokra, przerażona... Zupełnie jakby moja wojownicza strona gdzieś się zawieruszyła w tym najmniej odpowiednim momencie.
   Wiedziałam jedno. Muszę natychmiast ją przywrócić, ale stojąc na przeciw tego nieobliczalnego, prawdopodobnie trzy razy silniejszego mężczyzny nawet bojowe chęci mogą mnie nie uratować.
   Odruchowo zaczęłam zasłaniać piersi i obracać się do niego bokiem. Moja skóra i tak była już zaróżowiona przez ciepłą wodę, więc kolejna fala krępacji niczego tu nie zmieni.
   - Na scenie wydajesz się mniej wstydliwa - rzucił, wyginając się nieco w tył, żeby lepiej mi się przyjrzeć.
   Koniec tego. Z wojowniczą stroną czy bez, nie pozostawię tego łajdackiego komentarza bez odpowiedzi. W tej chwili wszystkie skrajne emocje aż wylewają się ze mnie i natychmiast potrzebuję znaleźć im ujście.
   Ryzykuję, zarzucam czerwoną płachtę.
   Zamachuje się więc i strzelam mu błyskawicznie w pysk, po czym szybko cofam rękę, jakbym się oparzyła.
   Możliwe, że tak było...
   Szukam jakiejkolwiek utopijnej drogi ucieczki, po tym jak dostrzegam jego obróconą twarz w wyniku ciosu. Zaczynam panikować, rozpaczliwie chcąc wyjść z tej cholernej kabiny!!!
   Chwytam za rączkę szyby i... Aaron zagradza mi przejście.
   - Spieprzaj stąd, daj mi wyjść! - krzyczę desperacko, zdając sobie sprawę ze swej straconej pozycji.
   Oczywiście tylko pogorszyłam swoją beznadziejna sytuację. 
   - Przecież właśnie rozpoczęłaś zabawę.
   Znów na mnie napiera swoją klatką piersiową, na co ponownie zamierzam go uderzyć, ale jest szybszy. Łapie mój nadgarstek i dokładnie w tej sekundzie wiem, że zaraz znajdę się w piekle.
   Woda stała się jakby gorętsza, albo to moja krew zabulgotała mi w żyłach, kiedy z łatwością obrócił mnie przodem do ściany, a sam przywarł do mnie od tylu. Mocno wykręcał mi ręce, a mój zaróżowiały policzek zetknął się z chłodną kafelką.
   - Jeden klient więcej nie zrobi ci różnicy? Dobrze zapłacę.
   Kurwa, co?
   - Tylko spróbuj... - W tym momencie poczułam, na biodrze jego nabrzmiałego i twardego członka, na szczęście jeszcze uwięzionego w spodniach.
   - Kochanie - pociągnął mnie silnie za włosy, na co jęknęłam z bólu - będę twoim ulubionym klientem. Obiecuję.
   Moje serce chyba właśnie dotarło do mety, bo szaleńczy galop w klatce piersiowej ustał. Zamarłam, umarłam, skończyła mi się krew...? Nie wiem.
   - Puść mnie. Spakuję swoje rzeczy i już nigdy więcej nie będziesz musiał mnie oglądać. Przysięgam. - Starałam się nie dopuścić błagalnego tonu.
   Chwile milczał. Jego każdy najmniejszy ruch sprawiał, że ubranie, które miał na sobie nieprzyjemnie drapało mi skórę. Czekałam na jego decyzję, prawie odchodząc od zmysłów... Wszystko wydawało mi się po stokroć głośniejsze, a tym bardziej wciąż lecąca woda, która przybierała dźwięki ogromnego wodospadu.
   - Nie - odpowiedział krótko.
   Wszelka nadzieja rozprysła się we mnie na drobne kawałeczki.
   - Pozwolę ci zostać, jeśli... - Jego pocałunki na mojej szyi dokończyły to żądanie.
   Aaron zawsze stawia sprawę jasno i nie czeka na wysłuchanie czyjejś opinii. Nie zdążyłam się do tego przyzwyczaić i nie zamierzałam tego robić, dlatego postanowiłam przedstawić mu swoje zdanie po przez wyrywanie się spod jego rąk.
   Przede wszystkim chciałam odwrócić się do niego przodem, co nie było zbyt łatwą sprawą.
   - Przestań Cara - szepnął, jakby ze współczuciem. - Tym razem ci nie odpuszczę, przecież wiesz. - Trzasnął mocno w mój pośladek.
   Jęknęłam zdecydowanie nie z przyjemności. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, a moja rozpacz rosła, gdy nie dawałam rady odgonić jego dłoni, ust, bioder, ramion.
   - Nie jestem taka...
   Znów szarpnął mnie za włosy, by mieć lepszy dostęp do mojej szyi.
   - ...jak myślisz.
   - Myślę, że lubisz się rżnąć. Myślę, że jesteś ostrą kłamliwą sztuką. Myślę, że masz najlepszy tyłek pod słońcem. I wiem, że przelecę cię, czy tego chcesz, czy nie.
   - Nie! Pozwól mi wytłumaczyć, do cholery!
   Do moich oczu napłynęły łzy. Znów zaczęłam się wyrywać, kiedy ścisnął mi piersi. W natłoku prawdziwej desperacji pomyślałam, że wykonam ten sam cios co w skrytce na miotły.
   Przyłożyłam mu więc z łokcia w... Nie mam pojęcia w co go trafiłam, ale spowodowało to, że obrócił mnie przodem.
   - Nie rób tego. Pamiętaj, że jestem zdolny do wielu okrutniejszych rzeczy.
   - Chrzań się! - Splunęłam mu w twarz.
   Spuścił głowę tak, że daszek czapki nie zasłonił jedynie małego uśmiechu wykrzywiający mu usta.
   - Lubię to w tobie - mruknął. - Jesteś waleczna.
   Później zaczął działać bardzo szybko. W mgnieniu oka obwiązał mi nadgarstki słuchawką prysznicową i jakimś cudem przytwierdził ją do ściany. Miałam wyciągnięte ręce w górę.
   Rozpiął rozporek i wyjął gotowego chuja, na widok którego zrobilo mi się słabo. Chwycił mnie za biodra, uniósł w górę i wszedł we mnie gwałtownie, bezczelnie karmiąc się moją rozpaczą.
   Poczułam rozrywanie od środka.
   - Blagam, przestań! - Płakałam, prosiłam, wiłam się z bólu. - Proszę, Aaron to mój... - Nie miałam siły mówić. - Aaron... och.. Nie, proszę...
   - Nie przestanę dopóki nie dojdziesz. - Pchał mocniej. - Ja mogę dlugo wytrzymać, a ty?
   Kurewsko bolało. Wciąż próbowałam wyplątać ręce. Nie chciałam, tak bardzo nie chciałam.
   - Dalej, Cara, bo wezmę cię od tyłu.
   Widział, że płaczę. Łzy można odrużnić od kropel wody, a i tak nie odpuszczał. Robił to szybko i brutalnie, bezlitośćie krzywdząc moje dziewicze wnętrze.
   Dopiero gdy zobaczył krew jego ruchy stały się wolniejsze, aż w końcu całkowicie przestał.
 

   ~***~

4 komentarze:

  1. O mój Boże... CO TU SIĘ STAŁO?!
    Wow ten rozdział to dopiero petarda..
    Biedna Cara, nie dość, że ją zwyzywał i zgwałcił to zabrał jej w taki okropny sposób dziewictwo. Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej bo ja bym mu nie wybaczyła na jej miejscu. Cały czas sprawdzam czy nie ma nowego rozdziału zniecierpliwiona :)
    Więc weny życzę i miłego wieczora xx

    OdpowiedzUsuń
  2. NIE WIERZĘ!
    Totalnie zgadzam się z LoViNg_BrAcEs e kwestii wszystkiego!
    Jak on mógł zrobić jej coś takiego?! Rozumiem że był wściekły, no ale mógł ją chociaż wysłuchać!
    Błagam! Niech następny rozdział będzie szybciej bo nie wytrzymam napięcia!
    Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny
    Mari:)

    OdpowiedzUsuń
  3. AŻ NIE WIEM, CO POWIEDZIEĆ!
    Od momentu w schowku czułam, że Cara jest dziewicą i achhh, nie spodziewałam się takiej końcówki! O mój Boże... to jest takie okropne! W taki bestialski sposób stracić dziewictwo... jestem teraz strasznie ciekawa, co zrobi Cara, bo według mnie, to jest niewybaczalne. Przynajmniej nie na początku... ja uciekłabym od Aarona już dawno temu, ale jeśli ona teraz tego nie zrobi, to ja nie wiem... masochistka? Bo inaczej się wtedy tego wytłumaczyć nie będzie dało o.O
    Co za oszałamiający rozdział!
    Czekam na następny z niecierpliwością xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko!!! Co tu się właśnie wydarzyło to głowa mała!!!
    To rzeczywiście petarda!!! Na taki rozdział czekałam od dawna!!! Łał, ale się zadziało!!!
    Aaron nieźle się wkurzył odkrywając kłamstwo Cary. Można było się spodziewać, że wymierzy jej solidną karę, tym bardziej, że wiedziała doskonale jaki on jest. Dziwie się, że zamiast od razu uciekać, wzięła se spokojnie prysznic... no kurde, jakby czekała na karę!
    Aaron ostro ją potraktował, to fakt, ale to było do przewidzenia, ten człowiek to niezły świr... Nie wiedziałam, że Cara jest, a raczej była dziewicą... tu jestem naprawdę zaskoczona. Aaron chyba też o tym nie wiedział... Ciekawe co będzie dalej... ? Czekam na kolejny rozdział i serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń