Aaron
Prowadzę ją przez mój duży salon i kątem oka widzę, jak rozgląda się dookoła, starając się rejestrować wszystko. Tłumaczę zwięźle, gdzie co się znajduję. Chyba dom zrobił na niej wrażenie, na co rozpiera mnie duma. Muszę przyznać, że przypomina mi świecący klejnocik wśród tych ciemnych ścian, wnoszący promienną aurę do każdego pomieszczenia. Swą jasną cerą i włosami tworzy pewien intrygujący mnie kontrast.
- Umm... zdradzisz mi w końcu swoje imię? - spytała nieco pretensjonalnie, jak na mój gust.
Zwolniłem, by stanąć obok niej i spojrzeć na nią z góry. Przez chwilę rozkoszuję się jej widokiem z tej wyższej perspektywy. Jest idealnego wzrostu, myślę i wyobrażam sobie, co mógłbym z nią zrobić.
Napada mnie diaboliczna chęć zadania bólu...
- A ty mi swój wiek?
- Mam osiemnaście lat.
Nie jestem zaskoczony. Wygląda na tyle. Jednak nie rozumiem, jak tak młoda dziewczyna może sama pałętać się po świecie. Żeby nie mieć ani jednej bliskiej osoby, do której mogłaby zwrócić się o pomoc? Z drugiej strony, odpowiada mi to. Nie będę pozwalał, by pyskowała, czy przeciwstawiała się. Młodymi ludźmi łatwo manipulować, a ja uwielbiam to robić.
- Aaron Hogan - wyznaję i wpuszczam ją przodem do jednego z pokoi gościnnych, w którym zresztą przed chwilą byliśmy.
Wchodzi, stając po środku, po czym kiwając z aprobatą głową posyła mi lekki uśmiech. Wpatruje się w nią chyba zbyt intensywnie, przybierając całkiem nieświadomie nonszalancką postawę, opierając się o framugę drzwi. Ciekawe, co kryje się pod tym płaszczem, sięgającym jej do połowy ud. Mrużę oczy, myśląc o sprośnych rzeczach, obrazujących metody zadawania bólu, jakie mógłbym na niej wypróbować...
- Pozwolisz, że się rozpakuję i umyję.
Jej głos mnie ostudza i zmusza do spuszczenia wzroku.
- Jasne. Przyjdź potem do kuchni. Musisz być głodna. - Ruszam przez korytarz, ale nie w stronę lodówki, tylko do mojej sypialni.
Postanawiam się przebrać, jednocześnie próbując opanować trzęsące ręce i pewne fantazje związane z tą dziewczyną.
Cholera jasna, opanuj się.
Przebrany w czarną koszulkę i jeansy, kieruje się do swojej łazienki i przemywam twarz wodą. Przez chwilę pozwalam, by krople skapywały mi z brody, a następnie roztrzaskiwały się o kran. Patrząc na to zjawisko ściskam pięściami brzegi umywalki, wyobrażając sobie, że to jej nadgarstki.
Nie myśl o tym.
Idę do kuchni. Przygotowuję Lotty lazanie na wynos, którą zamówiłem rano. Chwilę zastanawiam się, jak do niej będę mówić, ale nie dochodzę do ostatecznej decyzji. Może wymyślę jakieś przezwisko...
Co ja właściwie zrobiłem? Przyjąłem obcą dziewczynę pod swój dach, no tak. Nie wiem tylko czy z myślą o jej bezpieczeństwie - którego może tutaj nie doznać - czy też z racji własnych przyjemności.
Zobaczymy jak będzie się zachowywać... A raczej ja.
- Dużo tutaj otwartej przestrzeni.
Słyszę głos Cary przy schodach.
- Salon, jadalnia i kuchnia są ze sobą praktycznie połączone. A sufit sięgający poddasza? Podoba mi się - oświadcza z uznaniem, stając już przy stole.
Z zachwytem mierzę jej figurę klepsydry, którą podkreślają ubrania jakie włożyła. Czyżby to była piżama?
Kurrrwa...
Zauważam brak stanika. Sutki sterczących, pokaźnych cycków odbijają się na jej szarej bluzce. Wypchnięte w moją stronę, tylko czekają, żeby je ścisnąć w najbardziej gruntowny sposób. Zrobiła to specjalnie? Jeśli mi się podstawia, możemy od razu przejść do rzeczy.
- A co jest na poddaszu?
Nim odpowiadam, zerkam jeszcze na różowe szorty dziewczyny, z których wyłaniają się długie nogi niczym u sarny. Zwróciłem też uwagę na jej szersze biodra, idealnie współgrające z wąską talią i proporcjonalnym biustem. Ciekawi mnie, czy nie ma też majtek.
Mała, filigranowa blondyneczka...
- Na poddaszu jest moja siłownia, ale nie chcę żebyś tam wchodziła.
- Dlaczego?
- Traktuję to jak miejsce pracy. Siadaj i jedz. - Wskazuję na prujący talerz z lazanią.
Siada, od razu biorąc za widelec. Ja jakoś nie mam apetytu... na jedzenie.
- Czym się zajmujesz?
Także zająłem miejsce obok niej, by czuć zapach mydła jakim się umyła. Dopiero teraz zauważyłem, ze ma mokre włosy, które wydawały intensywną woń jakiegoś egzotycznego owocu, czy czegokolwiek innego...
- Walczę - oznajmiłem obojętnie.
- Jesteś bokserem? - spytała może z nutką przestrachu.
Tak, tak, mógłbym pokazać ci co umiem. Na twoim ciele, Lotty. Nie masz pojęcia, jak brutalną mam pracę...
- Nie. W mojej dyscyplinie nie używa się jedynie pięści. - Uśmiecham się słabo, a ona milczy.
Dojada powoli posiłek, co chwilę zerkając na mnie kątem oka. Mam wrażenie, że nagle się zdystansowała, a nawet spięła. Zauważam, jak pod stołem mocno łączy nogi, powodując tym moją chwilową zadumę nad jej odruchami nerwowymi.
Żałujesz u kogo postanowiłaś zamieszkać, Caro?
- Ile masz właściwie lat? - pyta niespodziewanie.
Wstaję od stołu i zabieram jej pusty talerz. Wkładam go do zlewu, a następnie opieram się o kuchenny blat.
- Dwadzieścia siedem. Podejdź, chcę ci pokazać, gdzie co jest.
Siedzi chwilę nieruchomo, przygryzając policzek od środka. Wzrok ma wlepiony w podłogę, przez co jestem pewien, że coś rozważa.
W końcu wstaje i podchodzi.
- Jeśli chodzi o gotowanie, nie wiem czy będę miała kiedy. Już jutro biorę się za szukanie pracy - mówi, patrząc mi prosto w oczy.
Kolejny raz mierzę jej sylwetkę, wciągając jej delikatny, kobiecy zapach, jakiego jeszcze nie czułem u żadnej innej. Ta woń działa na mnie odurzająco, powodując chęć powąchania blondynki gdzie indziej. I pomyśleć, że miałem zamiar wyrzucić ją za drzwi...
- Gdzie chcesz pracować?
- Pewnie w jakiejś restauracji, jak przedtem.
- Kelnerki nie pracują po dwanaście godzin. Wszystko da się pogodzić. - Odpycham się od blatu i przechodząc obok dziewczyny, ocieram się ramieniem - niby przypadkowo - o jej pierś. Nie mogłem się powstrzymać.
Czuję jak się cofa.
- Więc możesz swobodnie się tutaj przemieszczać. W górnych szafkach jest jedzenie, a w dolnych naczynia i tym podobne. Tam masz roboty kuchenne. Pokazać ci jak działają, czy sama do tego dojdziesz?
- Aaron - przerwała mi, unosząc rękę. - Jak to sobie wyobrażasz? Że będę twoją kurą domową? Ja oczywiście będę ci płacić, za to, że mogę tutaj pomieszkiwać, ale żeby to robić, muszę zarabiać. Potrzebuję kasy. Nie wiem czy uda mi się połączyć funkcję gosposi i... kelnerki. Nie chcę uchodzić za niewdzięczną lafiryndę, bo bardzo doceniam to, że mnie przyjąłeś pod swój dach, chociaż w ogóle mnie nie znasz. Jednak bardzo zależy mi na pracy, którą może będę wykonywać na dwa etaty.
To też dała wykład.
- Widzę, że masz niezłe plany. - Podchodzę do Lotty na tyle blisko, by czuć ciepło jej skóry. Cholera, gdybym zbliżył się jeszcze o dwa centymetry, jej młode cycuszki przylegałyby do mojej klatki piersiowej. Ledwo panuję nad rękami i... Nagle, jakby czytając w moich myślach, odsuwa się ode mnie. Szlag. - Przecież nie będę cię ograniczać. Mogłabyś po prostu czasem coś ugotować, mam dość jedzenia na wynos - warknąłem zły na to, że odeszła w stronę salonowych komód.
Zaczęła przyglądać się jedynemu zdjęciu, jakie tam stało.
- To twoja dziewczyna?
Scarlett... Czy jest moją dziewczyną? Ona pewnie tak sądzi. A ja chociaż nie chcę, żeby pieprzyła się z kimś innym, nie uważam nas za parę. Spotykamy się częściej na seks, niż na wspólne kolacje, czy romantyczne filmy.
Właśnie, ciekawe, co powie na Lotty.
- Tak jakby. Napijesz się czegoś?
- Chętnie, wody - odpowiada i wraca z powrotem do kuchni.
Tak, ptaszyno, chodź tu blisko mnie.
Nalewam jej szklankę wody, po czym dodaje dwie kostki lodu.
- Ta torba, to wszystko co masz? - pytam, pamiętając, jak kurczowo ją trzymała, gdy leżała w rowie.
Wzrusza ramionami.
- Przynajmniej nie można mi wiele ukraść.
- Skąd jesteś? Masz nietutejszy akcent.
Cara przez chwilę nieruchomieje i unika mojego wzroku.
- Naprawdę? Myślałam, że już to zwalczyłam. Jako dziecko miałam problemy z wymową. Musiałam chodzić do logopedy - wzdycha.
Już chcę dopytać o coś więcej, kiedy na jej dekolcie rozlewa się woda ze szklanki. Nie wiem jak to zrobiła. Mignęło mi przed oczami, jak - może i perfidnie - nie trafia szkłem do ust. A teraz mokra bluzka przylega dziewczynie do piersi, dokładniej zarysowując mi ich kształt.
- Do diaska, ale ze mnie niezdara. Pójdę się przebrać.
Po chwili znika mi z oczu, wraz ze swoimi szczującymi kształtami.
Wykończy mnie.
Przez kilka sekund mam ochotę dopaść do niej od tyłu, pociągnąć za te blond włosy, zapłać za ręce i wziąć w posiadanie jej cycki.
A najlepiej przydałoby się pokazanie, kto ma prawdziwą władzę, po przez podduszanie za szyję. Chciałbym zobaczyć, jak mocuje się z moją ręką i nie może złapać oddechu. Jak jej twarz czerwienieje, a wzrok prosi o litość, podczas gdy zatapiałbym ją w materacu łóżka swoim ciężarem. Wtedy zrobiłaby wszystko, bym przestał...
Może kiedyś nie będę w stanie się powstrzymać, jak teraz.
Zwolniłem, by stanąć obok niej i spojrzeć na nią z góry. Przez chwilę rozkoszuję się jej widokiem z tej wyższej perspektywy. Jest idealnego wzrostu, myślę i wyobrażam sobie, co mógłbym z nią zrobić.
Napada mnie diaboliczna chęć zadania bólu...
- A ty mi swój wiek?
- Mam osiemnaście lat.
Nie jestem zaskoczony. Wygląda na tyle. Jednak nie rozumiem, jak tak młoda dziewczyna może sama pałętać się po świecie. Żeby nie mieć ani jednej bliskiej osoby, do której mogłaby zwrócić się o pomoc? Z drugiej strony, odpowiada mi to. Nie będę pozwalał, by pyskowała, czy przeciwstawiała się. Młodymi ludźmi łatwo manipulować, a ja uwielbiam to robić.
- Aaron Hogan - wyznaję i wpuszczam ją przodem do jednego z pokoi gościnnych, w którym zresztą przed chwilą byliśmy.
Wchodzi, stając po środku, po czym kiwając z aprobatą głową posyła mi lekki uśmiech. Wpatruje się w nią chyba zbyt intensywnie, przybierając całkiem nieświadomie nonszalancką postawę, opierając się o framugę drzwi. Ciekawe, co kryje się pod tym płaszczem, sięgającym jej do połowy ud. Mrużę oczy, myśląc o sprośnych rzeczach, obrazujących metody zadawania bólu, jakie mógłbym na niej wypróbować...
- Pozwolisz, że się rozpakuję i umyję.
Jej głos mnie ostudza i zmusza do spuszczenia wzroku.
- Jasne. Przyjdź potem do kuchni. Musisz być głodna. - Ruszam przez korytarz, ale nie w stronę lodówki, tylko do mojej sypialni.
Postanawiam się przebrać, jednocześnie próbując opanować trzęsące ręce i pewne fantazje związane z tą dziewczyną.
Cholera jasna, opanuj się.
Przebrany w czarną koszulkę i jeansy, kieruje się do swojej łazienki i przemywam twarz wodą. Przez chwilę pozwalam, by krople skapywały mi z brody, a następnie roztrzaskiwały się o kran. Patrząc na to zjawisko ściskam pięściami brzegi umywalki, wyobrażając sobie, że to jej nadgarstki.
Nie myśl o tym.
Idę do kuchni. Przygotowuję Lotty lazanie na wynos, którą zamówiłem rano. Chwilę zastanawiam się, jak do niej będę mówić, ale nie dochodzę do ostatecznej decyzji. Może wymyślę jakieś przezwisko...
Co ja właściwie zrobiłem? Przyjąłem obcą dziewczynę pod swój dach, no tak. Nie wiem tylko czy z myślą o jej bezpieczeństwie - którego może tutaj nie doznać - czy też z racji własnych przyjemności.
Zobaczymy jak będzie się zachowywać... A raczej ja.
- Dużo tutaj otwartej przestrzeni.
Słyszę głos Cary przy schodach.
- Salon, jadalnia i kuchnia są ze sobą praktycznie połączone. A sufit sięgający poddasza? Podoba mi się - oświadcza z uznaniem, stając już przy stole.
Z zachwytem mierzę jej figurę klepsydry, którą podkreślają ubrania jakie włożyła. Czyżby to była piżama?
Kurrrwa...
Zauważam brak stanika. Sutki sterczących, pokaźnych cycków odbijają się na jej szarej bluzce. Wypchnięte w moją stronę, tylko czekają, żeby je ścisnąć w najbardziej gruntowny sposób. Zrobiła to specjalnie? Jeśli mi się podstawia, możemy od razu przejść do rzeczy.
- A co jest na poddaszu?
Nim odpowiadam, zerkam jeszcze na różowe szorty dziewczyny, z których wyłaniają się długie nogi niczym u sarny. Zwróciłem też uwagę na jej szersze biodra, idealnie współgrające z wąską talią i proporcjonalnym biustem. Ciekawi mnie, czy nie ma też majtek.
Mała, filigranowa blondyneczka...
- Na poddaszu jest moja siłownia, ale nie chcę żebyś tam wchodziła.
- Dlaczego?
- Traktuję to jak miejsce pracy. Siadaj i jedz. - Wskazuję na prujący talerz z lazanią.
Siada, od razu biorąc za widelec. Ja jakoś nie mam apetytu... na jedzenie.
- Czym się zajmujesz?
Także zająłem miejsce obok niej, by czuć zapach mydła jakim się umyła. Dopiero teraz zauważyłem, ze ma mokre włosy, które wydawały intensywną woń jakiegoś egzotycznego owocu, czy czegokolwiek innego...
- Walczę - oznajmiłem obojętnie.
- Jesteś bokserem? - spytała może z nutką przestrachu.
Tak, tak, mógłbym pokazać ci co umiem. Na twoim ciele, Lotty. Nie masz pojęcia, jak brutalną mam pracę...
- Nie. W mojej dyscyplinie nie używa się jedynie pięści. - Uśmiecham się słabo, a ona milczy.
Dojada powoli posiłek, co chwilę zerkając na mnie kątem oka. Mam wrażenie, że nagle się zdystansowała, a nawet spięła. Zauważam, jak pod stołem mocno łączy nogi, powodując tym moją chwilową zadumę nad jej odruchami nerwowymi.
Żałujesz u kogo postanowiłaś zamieszkać, Caro?
- Ile masz właściwie lat? - pyta niespodziewanie.
Wstaję od stołu i zabieram jej pusty talerz. Wkładam go do zlewu, a następnie opieram się o kuchenny blat.
- Dwadzieścia siedem. Podejdź, chcę ci pokazać, gdzie co jest.
Siedzi chwilę nieruchomo, przygryzając policzek od środka. Wzrok ma wlepiony w podłogę, przez co jestem pewien, że coś rozważa.
W końcu wstaje i podchodzi.
- Jeśli chodzi o gotowanie, nie wiem czy będę miała kiedy. Już jutro biorę się za szukanie pracy - mówi, patrząc mi prosto w oczy.
Kolejny raz mierzę jej sylwetkę, wciągając jej delikatny, kobiecy zapach, jakiego jeszcze nie czułem u żadnej innej. Ta woń działa na mnie odurzająco, powodując chęć powąchania blondynki gdzie indziej. I pomyśleć, że miałem zamiar wyrzucić ją za drzwi...
- Gdzie chcesz pracować?
- Pewnie w jakiejś restauracji, jak przedtem.
- Kelnerki nie pracują po dwanaście godzin. Wszystko da się pogodzić. - Odpycham się od blatu i przechodząc obok dziewczyny, ocieram się ramieniem - niby przypadkowo - o jej pierś. Nie mogłem się powstrzymać.
Czuję jak się cofa.
- Więc możesz swobodnie się tutaj przemieszczać. W górnych szafkach jest jedzenie, a w dolnych naczynia i tym podobne. Tam masz roboty kuchenne. Pokazać ci jak działają, czy sama do tego dojdziesz?
- Aaron - przerwała mi, unosząc rękę. - Jak to sobie wyobrażasz? Że będę twoją kurą domową? Ja oczywiście będę ci płacić, za to, że mogę tutaj pomieszkiwać, ale żeby to robić, muszę zarabiać. Potrzebuję kasy. Nie wiem czy uda mi się połączyć funkcję gosposi i... kelnerki. Nie chcę uchodzić za niewdzięczną lafiryndę, bo bardzo doceniam to, że mnie przyjąłeś pod swój dach, chociaż w ogóle mnie nie znasz. Jednak bardzo zależy mi na pracy, którą może będę wykonywać na dwa etaty.
To też dała wykład.
- Widzę, że masz niezłe plany. - Podchodzę do Lotty na tyle blisko, by czuć ciepło jej skóry. Cholera, gdybym zbliżył się jeszcze o dwa centymetry, jej młode cycuszki przylegałyby do mojej klatki piersiowej. Ledwo panuję nad rękami i... Nagle, jakby czytając w moich myślach, odsuwa się ode mnie. Szlag. - Przecież nie będę cię ograniczać. Mogłabyś po prostu czasem coś ugotować, mam dość jedzenia na wynos - warknąłem zły na to, że odeszła w stronę salonowych komód.
Zaczęła przyglądać się jedynemu zdjęciu, jakie tam stało.
- To twoja dziewczyna?
Scarlett... Czy jest moją dziewczyną? Ona pewnie tak sądzi. A ja chociaż nie chcę, żeby pieprzyła się z kimś innym, nie uważam nas za parę. Spotykamy się częściej na seks, niż na wspólne kolacje, czy romantyczne filmy.
Właśnie, ciekawe, co powie na Lotty.
- Tak jakby. Napijesz się czegoś?
- Chętnie, wody - odpowiada i wraca z powrotem do kuchni.
Tak, ptaszyno, chodź tu blisko mnie.
Nalewam jej szklankę wody, po czym dodaje dwie kostki lodu.
- Ta torba, to wszystko co masz? - pytam, pamiętając, jak kurczowo ją trzymała, gdy leżała w rowie.
Wzrusza ramionami.
- Przynajmniej nie można mi wiele ukraść.
- Skąd jesteś? Masz nietutejszy akcent.
Cara przez chwilę nieruchomieje i unika mojego wzroku.
- Naprawdę? Myślałam, że już to zwalczyłam. Jako dziecko miałam problemy z wymową. Musiałam chodzić do logopedy - wzdycha.
Już chcę dopytać o coś więcej, kiedy na jej dekolcie rozlewa się woda ze szklanki. Nie wiem jak to zrobiła. Mignęło mi przed oczami, jak - może i perfidnie - nie trafia szkłem do ust. A teraz mokra bluzka przylega dziewczynie do piersi, dokładniej zarysowując mi ich kształt.
- Do diaska, ale ze mnie niezdara. Pójdę się przebrać.
Po chwili znika mi z oczu, wraz ze swoimi szczującymi kształtami.
Wykończy mnie.
Przez kilka sekund mam ochotę dopaść do niej od tyłu, pociągnąć za te blond włosy, zapłać za ręce i wziąć w posiadanie jej cycki.
A najlepiej przydałoby się pokazanie, kto ma prawdziwą władzę, po przez podduszanie za szyję. Chciałbym zobaczyć, jak mocuje się z moją ręką i nie może złapać oddechu. Jak jej twarz czerwienieje, a wzrok prosi o litość, podczas gdy zatapiałbym ją w materacu łóżka swoim ciężarem. Wtedy zrobiłaby wszystko, bym przestał...
Może kiedyś nie będę w stanie się powstrzymać, jak teraz.
Cara
Budzę się dość wcześnie, w naprawdę miękkich pościelach. Jednak ten fakt nie pomógł mi spać w nocy. Odpłynęłam całkowicie może na trzy godziny? Przez resztę czasu myślałam i czuwałam. Myślałam nad tym co tutaj robię, z jakimi ludźmi przecięłam swe ścieżki i jak daleko jestem od domu rodzinnego.
Chociaż nie... To nie był dla mnie dom rodzinny. To był pokój ze skrzypiącym łóżkiem i zniszczonym biurkiem, w okół którego rozpościerało się piekło. Moje drzwi stanowiły wtedy przejście dwóch różnych światów, a okno drogę ucieczki do raju.
O tak, zniszczyłam tam coś i już nigdy nie wrócę.
Musiałam wczoraj rozlać tą przeklętą wodę, ponieważ nie chciałam, by temat skąd pochodzę posunął się za daleko. Robiąc z siebie słodką idiotkę zadziałało.
Aaron jest teraz moją deską ratunku i nie może się dowiedzieć, co zrobiłam ani gdzie mieszkałam. Nie dowie się też, że będę pracować jako striptizerka, powtarzałam to jak mantrę.
Muszę udawać świętą głupią krowę. I mimo, że wydaje mi się bardzo tajemniczy, ukrywający coś, nie pozwolę, żeby mnie stąd wykurzył.
Ugh...
Między innymi dlatego świeciłam mu wczoraj cyckami. Chciałam, by wiedział co mógł wyrzucić za drzwi, a czym teraz może cieszyć oko. Było to z mojej strony przekupstwo, nieświadome dla niego.
Po raz setny rozglądam się po moim tymczasowym pokoju. Zdaję sobie sprawę, że jest najjaśniejszym pomieszczeniem w domu, jakim dotychczas widziałam. Dzięki brzoskwiniowym ścianom i dużemu oknu, jest tutaj przejrzyście, a przez prosty, ale klasyczny wystrój przestrzennie. Najładniejszy pokój w jakim było mi dane przebywać.
Wyganiana z łóżka rażącymi promieniami słońca, dostającymi się przez szybę, wstaję do łazienki, by umyć zęby i twarz. Czuję się bardzo niewyspana, dlatego od razu po porannej toalecie zmierzam do kuchni z zamiarem zrobienia sobie kawy.
Idąc przez korytarz modlę się w duchu, by Aaron nie wrócił do ostatniego niedokończonego tematu.
Przechodząc przez salon, prawie znajdując się już w jadalni, zauważam na kanapach jakichś facetów, wśród których nie ma Hogana. Sparaliżowało mnie. Co prawda w klubach tańczę przed ludźmi pół naga, ale do cholery, nie w prywatnym życiu!
Wbito we mnie cztery pary oczu... Wszyscy suną spojrzeniami po każdym centymetrze mojego ciała, szepcząc coś do siebie nawzajem. Czuję się naga. Zawstydzenie każe mi schować się w pokoju, ale duma nie pozwala uciec jak dziecko.
- Dzień dobry - witam się, a następnie czmycham do kuchni, która po części odgrodzona jest od salonu ścianą.
Starając się ignorować nieznanych mi gości, zabieram się za parzenie kawy. Wolałam nie korzystać jeszcze z ekspresu, gdyż wiedziałam, że obsługiwanie takich urządzeń nie jest moją mocną stroną. Może z powodu ich rzadkiego używania? Chwilę zajmuję mi zorientowanie się, gdzie położone są szklanki, kiedy nareszcie odnajduję odpowiednią szafkę.
- Nowa pani domu?
Usłyszałam za swoimi plecami obcy głos. Natychmiast się obracam, niemal trącając filiżankę z jeszcze nie zalaną kawą.
Mężczyzna wygląda mi na kulturystę, wnioskując po tym, jaki jest wielki i muskularny. Twarz ma jednak przyjazną, szczerze pogodną, pomimo ostrych rys. Przekonuje mnie też jego wzrok, który nie opada poniżej mojej brody.
- W pewnym sensie. - Uśmiecham się.
- Całe szczęście, bo pan domu nie jest dziś specjalnie gościnny. Czy mógłbym także prosić o filiżankę kawy? - Brzmienie grubego głosu siłacza odbija się echem po całej kuchni.
- Oczywiście. - Zdobywając moją sympatię, zgadzam się i od razu wyjmuję dla niego szklankę.
- Mi też zrób.
Dobiegają mnie kolejne słowa, wypowiedziane przez drugiego typa, wchodzącego do kuchni. Napada mnie złość przez rozkazujący ton, jaki mi zapodał. Zdenerwowana mierzę jego znacznie chudszą sylwetkę od poprzednika, a moją uwagę najbardziej przykuwa blizna na przedramieniu w kształcie okręgu.
- Poprosić już nie łaskaw? - besztam go, przyjmując w zamian kpiarską minę, jaką do mnie kieruje.
Nagle facet śmieje się.
- Nie będę prosić jakąś szmatę o zrobienie kawy. - Kręci lekceważąco głową, po czym podchodzi bliżej.
Przez sekundę oblewa mnie strach na myśl, że może wie czym się zajmuję. Szybko jednak ignoruję obawę.
- Tom, daj spokój - upomina go mięśniak obok mnie, który wykazał się większą kulturą.
- Nie, nie ma sprawy. Już robię - przerywam szybko, słysząc brzdęk czajnika elektrycznego na znak, iż woda gotowa.
Zalewam pośpiesznie swoją kawę ze zasznurowanymi ustami, by powstrzymać cisnące się słowa.
Nie będzie mnie obrażał.
Chwytam za filiżankę, po czym podaję mu ją tak gwałtownie, że połowa jej gorącej zawartości wylewa się na jego koszulę. Mężczyzna piszczy, skacząc w miejscu i naciąga ubranie, by nie dotykało pewnie już poparzonej skóry. Ledwo powstrzymuję śmiech. Nie to co barczysty kolega obok mnie, wydający z siebie zabawne chichoty.
- Och, tak mi przykro - odzywam się fałszywie. - Przydałaby się jakaś szmata do wytarcia... - Robię smutną minkę, gdy jego wrogie spojrzenie krzyżuje się z moim.
Po chwili uciekam do swojego pokoju, nie bacząc na dwóch pozostałych gapiów z salonu.
Kurwa. Czasem mam impulsywne, nieprzemyślane działania tego typu. Robię coś opanowana pewną emocją, a później zazwyczaj muszę tego żałować... Pewnie będę miała problemy, ale jebie to. I tak mam ich mnóstwo, więc nie zrobi mi to wielkiej różnicy.
Będąc już w swoim pokoju przebieram się szybko, żeby móc wyjść na dwór. Postanawiam zjeść na mieście śniadanie i od razu odwiedzić kilka pobliskich klubów. Zakładam stanik, obcisłą czarną bluzkę, majtki i... Gdzie cisnęłam wczoraj swoje spodnie? Zaglądam do łazienki, lecz tam ich nie znajduję, w wyniku czego zerkam pod łóżko.
- Co ty, kurwa, odpierdoliłaś?
Zaskoczona donośnym głosem Aarona uderzam głową o bok łóżka, podczas gdy na klęczkach pod nie zaglądałam. Ból wywołuje z moich ust syk i nie jestem w stanie od razu się podnieść. Jednakże wcale nie muszę robić tego o własnych siłach. Po sekundzie jego ręka szarpie mnie za łokieć i niecierpliwie podciąga w górę, stawiając na nogi.
- Ała - uświadamiam go aluzyjnie, że za mocno ściska.
Spodziewałam się odpuszczenia ze strony Aarona, ale on wciąż mnie trzyma. Na jego twarzy rozpętał się huragan, ukazujący jak mentalnie walczy z powstrzymaniem złości.
- Całe szczęście, bo pan domu nie jest dziś specjalnie gościnny. Czy mógłbym także prosić o filiżankę kawy? - Brzmienie grubego głosu siłacza odbija się echem po całej kuchni.
- Oczywiście. - Zdobywając moją sympatię, zgadzam się i od razu wyjmuję dla niego szklankę.
- Mi też zrób.
Dobiegają mnie kolejne słowa, wypowiedziane przez drugiego typa, wchodzącego do kuchni. Napada mnie złość przez rozkazujący ton, jaki mi zapodał. Zdenerwowana mierzę jego znacznie chudszą sylwetkę od poprzednika, a moją uwagę najbardziej przykuwa blizna na przedramieniu w kształcie okręgu.
- Poprosić już nie łaskaw? - besztam go, przyjmując w zamian kpiarską minę, jaką do mnie kieruje.
Nagle facet śmieje się.
- Nie będę prosić jakąś szmatę o zrobienie kawy. - Kręci lekceważąco głową, po czym podchodzi bliżej.
Przez sekundę oblewa mnie strach na myśl, że może wie czym się zajmuję. Szybko jednak ignoruję obawę.
- Tom, daj spokój - upomina go mięśniak obok mnie, który wykazał się większą kulturą.
- Nie, nie ma sprawy. Już robię - przerywam szybko, słysząc brzdęk czajnika elektrycznego na znak, iż woda gotowa.
Zalewam pośpiesznie swoją kawę ze zasznurowanymi ustami, by powstrzymać cisnące się słowa.
Nie będzie mnie obrażał.
Chwytam za filiżankę, po czym podaję mu ją tak gwałtownie, że połowa jej gorącej zawartości wylewa się na jego koszulę. Mężczyzna piszczy, skacząc w miejscu i naciąga ubranie, by nie dotykało pewnie już poparzonej skóry. Ledwo powstrzymuję śmiech. Nie to co barczysty kolega obok mnie, wydający z siebie zabawne chichoty.
- Och, tak mi przykro - odzywam się fałszywie. - Przydałaby się jakaś szmata do wytarcia... - Robię smutną minkę, gdy jego wrogie spojrzenie krzyżuje się z moim.
Po chwili uciekam do swojego pokoju, nie bacząc na dwóch pozostałych gapiów z salonu.
Kurwa. Czasem mam impulsywne, nieprzemyślane działania tego typu. Robię coś opanowana pewną emocją, a później zazwyczaj muszę tego żałować... Pewnie będę miała problemy, ale jebie to. I tak mam ich mnóstwo, więc nie zrobi mi to wielkiej różnicy.
Będąc już w swoim pokoju przebieram się szybko, żeby móc wyjść na dwór. Postanawiam zjeść na mieście śniadanie i od razu odwiedzić kilka pobliskich klubów. Zakładam stanik, obcisłą czarną bluzkę, majtki i... Gdzie cisnęłam wczoraj swoje spodnie? Zaglądam do łazienki, lecz tam ich nie znajduję, w wyniku czego zerkam pod łóżko.
- Co ty, kurwa, odpierdoliłaś?
Zaskoczona donośnym głosem Aarona uderzam głową o bok łóżka, podczas gdy na klęczkach pod nie zaglądałam. Ból wywołuje z moich ust syk i nie jestem w stanie od razu się podnieść. Jednakże wcale nie muszę robić tego o własnych siłach. Po sekundzie jego ręka szarpie mnie za łokieć i niecierpliwie podciąga w górę, stawiając na nogi.
- Ała - uświadamiam go aluzyjnie, że za mocno ściska.
Spodziewałam się odpuszczenia ze strony Aarona, ale on wciąż mnie trzyma. Na jego twarzy rozpętał się huragan, ukazujący jak mentalnie walczy z powstrzymaniem złości.
~***~
Bardzo dobry rozdział. Mega tajemniczy, w sumie wiele nie wiadomo jeszcze o bohaterach, ale myśle ze stopniowo to sie bedzie zmieniać . Super :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry rozdział. Mega tajemniczy, w sumie wiele nie wiadomo jeszcze o bohaterach, ale myśle ze stopniowo to sie bedzie zmieniać . Super :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest bardzo wciągający xd. Podoba mi się Twój pomysł na bohaterów, chociaż tak naprawdę nie wiele o nich wiemy. To jest kolejna rzecz, która bardzo mi się podoba w Twoich opowiadaniach. Trzymasz wszystkie sekrety i istotne sprawy do samego końca (czasami bywa do mega frustrujące). Czekam na kolejny rozdział, który mam nadzieję ukaże się niebawem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
No tak... Oczywiście wczoraj, kiedy czytałam pierwszy rozdział, nie zauważyłam, że jest już drugi. XD Ale tym lepiej dla mnie. :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się! Bardzo! :D Największym plusem tego wszystkiego jest ta tajemniczość! Cholernie frustrująca tajemniczość, ale pomińmy. XD
I matko, Aaron jest przerażającym facetem. Lotty nie ma pojęcia, w co się tak naprawdę wpakowała. ;o Kurczę, co z tego wyniknie... no jestem ciekawa. :D
Czekam! Z niecierpliwością! Jak zawsze! ;)
Genialna historia :)
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy ;)
/A
To w końcu Cara czy Lotty? Jest to irytujące. Poza tym wszystko pięknie ;)
OdpowiedzUsuńLotty to jej nazwisko :)
UsuńPrzeczytałam dwa rozdziały, które opublikowałaś na swoim blogu. Muszę przyznać, że masz bardzo ciekawy pomysł na historię i będę Ci kibicowała w pisaniu tego opowiadania. Widzę też, że wszystko solidnie przemyślałaś. Kiedy na blogobraniu przeczytałam Twoją reklamę historii zachodziłam w głowę, dlaczego Cara musiała zamieszkać u Aarona. Teraz po krótkiej lekturze wszystko zrozumiałam. Faktycznie nie miała innego wyjścia, w innym przypadku groziłoby jej mieszkanie pod mostem. No cóż, mało ciekawa alternatywa.
OdpowiedzUsuńDużym plusem Twojej historii są ciekawie zbudowani bohaterowie, którzy kryją w sobie jakieś tajemnice. Zastanawia mnie kim jest Cara, skąd pochodzi i dlaczego została zmuszona do tańczenia w klubie. Cieszę się, że nie jest taką grzeczną, bezwinną słodką dziewczynką. Takich bohaterek jest mnóstwo i według mnie są strasznie nierealne. Lotty wie czego chce i stara się tak manipulować sytuacją, by osiągnąć swój cel. Aaron natomiast też jest na swój sposób intrygujący. Jestem ciekawa jakie podłoże ma ta jego chęć zadawania bólu, bo myślę, że musi być na to jakieś logiczne wytłumaczenie. Nikt przecież nie rodzi się zaprogramowany do zła.
Na koniec dodam, że bardzo podoba mi się tytuł i wygląd bloga. Nadają Twojemu opowiadaniu charakterku.
Będę tu zaglądała od czasu do czasu czekając na nowy rozdział. Zapraszam też w wolnej chwili na bloga http://przeklete-bractwo.blogspot.com/ Jest to historia, której jestem współautorką. I cóż - może Ci się spodoba.
Pozdrawiam ciepło :)
Kiedy następny rozdział? Jest mega *.* czekam na rozwinięcie akcji
OdpowiedzUsuńJeeej to jest naprawdę dobre :) dodawaj szybko następny, bo my czekamy :)
OdpowiedzUsuńNieMaPodpisu
Oj Cara wpadła mu w oko! Nic dziwnego, sam przyznał, widząc jej twarz po raz pierwszy, że jest w jego typie. Aż nie mogę doczekać się pikantnych scen! Choć Aaron jest mega przerażającym facetem i ma swoje jakieś brutalne upodobania, podoba mi się! Tak naprawdę, gdyby chciał, mógłby już, teraz, w tej chwili mieć Carę, ale… coś go jednak powstrzymuje. Może dlatego, że znają się niecałą dobę? Mam przeczucie, że facet długo nie wytrzyma.
OdpowiedzUsuńKoledzy czy też goście Aarona nie byli zbyt przyjemni dla Lotty, więc dobrze ich potraktowała. Podobała mi się zemsta z kawą. Na jej miejscu zrobiłabym chyba dokładnie to samo. Brawo Lotta!
Czyżby dziewczyna już w następnym rozdziale przekonała się o charakterku gospodarza domu?
Hej! ;) Byłam tu już kiedyś, ale dziś wpadłam zobaczyć, co nowego słychać. Przeczytałam rozdział i... mam mieszane uczucia.
OdpowiedzUsuńNiewątpliwym faktem jest to, że wciągnął mnie ten rozdział jak cholera. Naprawdę, jest w tym coś takiego, że nie można się oderwać. Może to, że opowiadanie jest dość odważne i od razu przyciąga wzrok? W każdym razie czytało mi się naprawdę dobrze.
Ale ciężko mi znieść postać Aarona. Zazwyczaj lubię takie niepokorne charaktery, ale on trochę działa mi na nerwy. Może dlatego, że jest strasznie monotematyczny. Ciągle myśli tylko o jednym, nie może się ani na moment skupić na czymś innym... Ale muszę przyznać, że stworzyłaś naprawdę barwną postać. Nie sposób o nim zapomnieć ani pomylić z kimś innym. Podoba mi się jako kreacja, ale wkurza mnie, jako człowiek;D
A Lotta... no cóż, sama pcha się w kłopoty. Myślałam, że poprzednie wydarzenia trochę zmienią jej sposób bycia, że coś zrozumie albo zacznie inaczej żyć. A tu proszę, zamierza pracować jako striptizerka... I jeszcze celowo świeci cyckami przed totalnie napalonym facetem. Prosi się o gwałt xD
Dziś to tyle ode mnie :D Pozdrawiam i zapraszam też do siebie:
sila-jest-we-mnie.blogspot.com
Aaron mnie przeraża i Cara tą swoją naiwnością także. Swoją drogą jestem bardzo ciekawa co się stanie, kiedy pokażą swoją drugą twarz? Czy to coś zmieni? A może będzie tylko gorzej? Tak, czy siak kocham ten blog ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!