Cara
Moje gardło zostało całkowicie zdarte przez wykrzyknięcie tego jednego żałosnego słowa. Przez to odebrało mi mowę po skończonej walce i komentarzu Aarona.
Od początku byłam wplątana w grę i według niego pewnie przegrałam. Był ciekawy mojej reakcji i pragnął złamać moje milczenie.
Co nie zmienia faktu, że to było cholernie głupie! Usłyszałam przed wejściem do szatni krzyki i przekleństwa. Gdy weszłam, wszyscy umilkli i gapili się na mnie. Po chwili Chuck, Phylo i Ian opuścili szatnię, zapewne wiedząc, że to co wydarzyło się na scenie dotyczyły tylko nas. Aaron siedział na ławce tuż na przeciwko mnie i popijał wodę.
- Podobało ci się show? - spytał, spluwając krwią do wiaderka, które stało obok.
Nie był już ubrudzony czerwoną mazią, choć łuk brwiowy nie wyglądał zbyt dobrze.
- A co chcesz usłyszeć?
- Właściwie wystarczyło mi to, co widziałem.
- Tak? Świetnie, mi też. Nie ukrywam, że twój widok sprawia mi przyjemność. Z głupoty dałeś się pobić, upokorzyć, a teraz czujesz ból i krwawisz. Tak, miło się patrzyło, jak cierpisz. Jak ktoś w końcu sprawia ci łomot.
Uniósł brew i wstał powoli.
- Jak ktoś w końcu sprawia mi łomot? Nazwałbym to... ofiarą, ofiarą która miała udowodnić, jak bardzo ci na mnie zależy. Chyba sama się w końcu o tym przekonałaś?
- Nie rozśmieszaj mnie. Potrzebowałeś udowodnić samemu sobie, że ktoś jednak dba o to, czy żyjesz. Zrobiłeś szopkę, gratuluję, lecz błędnie mnie odbierasz. Mój okrzyk był motywowany nie chcianymi kawałkami twojego mózgu na mojej twarzy.
Aaron uśmiechnął się łajdacko i przystanął metr przede mną.
- Zdążyłem się stęsknić za tym niesfornym języczkiem. Jednak nic nie wskórasz swoimi żałosnymi próbami tłumaczenia się.
Chciałam odpowiedzieć, ale zamarłam z uchylonymi ustami. Przystanęłam z nogi na nogę, zastanawiając się, czy ma rację.
- Lepiej zamknij usta. Wyglądają dość prowokująco. A może specjalnie to robisz?
Co za wieprz!
Podchodzę i celuję mu z pięści w twarz, ale mój ruch szybko zostaję zablokowany. Mężczyzna łapie mnie za nadgarstek i nie zdążam ponownie poharatać mi łuku brwiowego. Patrzę na niego gniewnie, kiedy on znów bierze łyk i po chwili pyta;
- Oglądałaś kiedyś Dolton z jedenastego piętra?
- Co?
Po trzech minutach Aaron ciągnął mnie po schodach na dach budynku.
- Boisz się? Niemożliwe. Przed chwilą chciałaś mnie zaatakować, wiedząc, że mogę cię zabić jednym palcem.
Wariat nie zwrócił nawet uwagi na to, że nie mamy na sobie żadnych nakryć przy tak dużym mrozie!
- Dalej nie pójdę.
- Bo?
Rozejrzałam się nerwowo po skrajach dachu, za którymi migotały światła nocnego miasta.
Nagle poczułam, jak stopy odrywają mi się od ziemi, na której zostały tylko moje szpilki. Spanikowana poczułam, jak Aaron przerzuca mnie sobie przez ramię. Matko, co on zamierza tym razem zrobić?! Natychmiast zaczynam wierzgać nogami i bić go po plecach. Jednak mało efektywnie, gdyż ruchy moich kończyn były ograniczone przez obcisłą suknię.
- Spokojnie, mała - odezwał się, jakby wcale nie prowadził mnie na śmierć.
- Postaw mnie... - Zauważyłam, jak zbliżamy się do krawędzi prostokątnego dachu. Opanowało mnie przerażenie, całkowity strach przed kilkunastometrowym spadem na ulicę. Teraz nie widziałam innego wyjścia, jak tylko trzymać się kurczowo koszulki Hogana. Jeśli chciał mnie zrzucić, to na pewno nie zrobi tego z łatwością.
W końcu stanął, a ja wiedziałam, że jestem tuż nad przepaścią. Chwyciłam się więc mocniej jego bluzki i zaczęłam płakać, sądząc, że właśnie spotyka mnie najgorszy scenariusz kończący moje życie. Nim umrę, czeka mnie kilkusekundowe spotkanie z moim największym lękiem.
Ku mojej rozpaczy, najwidoczniej nie trzymałam się zbyt kurczowo, bo brunet oderwał mnie od siebie niczym rzep i... postawił obok.
- Dlaczego płaczesz?
Zgarbiłam się tylko, a łzy poleciały obficiej.
- Dlaczego każesz mi tu być? - spytałam rozżalona. Nie czekając na odpowiedź, chciałam ruszyć na schody, którymi mogłabym wrócić.
Zagrodził mi drogę, a przed oczami miałam jego szeroką klatkę piersiową. Spięłam się, gdy uniósł rękę. Miał zamiar unieść mój podbródek, bym na niego spojrzała, ale uniknęłam tego ruchem głowy.
- Chciałem pokazać ci miasto. Jednak widzę, że przy okazji coś w tobie odkryłem...
- Możemy wracać? Proszę, pozwól mi przejść, jest tak zimno...
- Masz lęk wysokości.
Nie byłam zadowolona z faktu, że o tym wie. Na pewno będzie chciał to wykorzystać, a ja nie jestem w stanie się teraz bronić.
- Odwróć się. Spójrz, jak pięknie - rozkazał, a mnie przeszedł dreszcz.
Tym razem spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami, niemal błagając, by tego nie robił. Złapał mnie lekko za włosy i ramię, po czym siłą zaczął nakierowywać moje ciało w stronę otwartej przestrzeni. Gdy zaczęłam stawiać opór, dał mi klapsa i wypowiedział prosto w moje ucho;
- Nie ma się tu czego obawiać.
Po chwili stałam przodem do panoramy Dolton, rozświetlonego tysiącami świateł. Widziałam samochody przemierzające ulice i grupki ludzi na chodnikach. Reszty nie chciałam oglądać w czym też przeszkodził mi porywisty wicher, który miałam wrażenie próbował zepchnąć mnie z dachu! Zlękłam się i przykucnęłam, natychmiastowo łapiąc się gzymsu.
- Nie poznaję cię - skomentował Aaron, który zrównał się ze mną, by przyglądać mi się badawczo. - Dziewczyna, która zabiła ojca, która z Londynu uciekła do Ameryki, która pracowała w klubie gogo, która przeżyła próbę otrucia, która mieszkała z sadystą, która była gwałcona, która biła zawodowca boi się wietrzyka. - Podsumował moje życie jednym zdaniem i miał rację. Byłam wielką niedorzecznością.
Spuściłam głowę. Już nawet nie czułam zimna. Byłam odkryta ze wszystkich swoich grzechów, upokorzeń i słabości.
- Lubisz mnie doprowadzać do takiego stanu? Lubisz mnie męczyć?
Nie odpowiedział.
- Oczywiście... - stwierdziłam sama i otarłam mokry policzek.
Aaron
W jej oczach toczył się sztorm łez i emocji. Wyglądała na złamaną i zagubioną owcę, której trzeba było wskazać drogę. Nie byłem do tego odpowiednią osobą.
Nie wiem, kiedy zacząłem wykorzystywać fakt, że nie ma dokąd uciec. Zbliżałem się do jej twarzy, mając szczególnie na uwadze te pozbawione już soczystej czerwieni szminki usta. Poruszyła się nerwowo, ale po sekundzie wpatrywała się we mnie nieruchomo. Gdy byłem już naprawdę blisko, chwyciłem stanowczo jej podbródek i ostatecznie zbliżyłem nas w pocałunku. Całowaliśmy powoli, lecz dogłębnie a łagodnie. Chciałem ją po prostu poczuć. Nie sądziłem, że mi pozwoli, ale ku mojemu zaskoczeniu miałem ją i smakowałem jej ust. Jednak na krótko.
Przerwaliśmy w tym samym momencie.
- Nie rób tego więcej. Nie wykorzystuj mnie, będącej w rozsypce. - Wstała z gracją i otarła ostatnią łzę. Przygładziła włosy rozczochrane od wiatru i udała się w stronę schodów.
Przekląłem pod nosem, nie wiedząc czemu. Ogarnęła mnie złość na widok odchodzącej dziewczyny. Zacząłem ją gonić, lecz dźwięk moich kroków był głośny i od razu przyspieszyła.
Około pierwszej nad ranem cała nasza piątka udała się do pobliskiego pubu The Call, gdzie zakotwiczyliśmy na dłuższy czas. Spotkaliśmy tam paru naszych znajomych i zabawa zdawała się rozkręcić na dobre. Przez większość czasu dużo rozmawiałem, piłem i śmiałem się, podobnie jak reszta towarzystwa. Lotty zdawała się mnie unikać. Wolała flirtować z innymi facetami, czy też z Ianem, którego nie odstępowała na krok. Postanowiłem dać jej przestrzeń.
Za każdym razem, gdy na nią zerkałem uśmiechała się szeroko, rozmawiała z moimi kumplami, albo szeptała coś Ianowi. Nie wiem czy w swoim zachowaniu była przerysowana, czy po prostu dobrze się bawiła, bo nigdy jej takiej nie widziałem.
Przyciągała wzrok wszystkich mężczyzn w tym pubie i jestem pewien, że to za sprawą sukienki, którą dostała ode mnie. Specjalnie wybrałem obcisły krój, który podkreślałby jej kobiece kształty. Prócz tego, jest po prostu śliczną dziewczyną o pięknym uśmiechu, który dzisiaj widziałem częściej niż przez całą naszą znajomość.
Stanąłem przy barze, by zamówić drinka. Odwróciłem się tylko na chwilę, a Cary i Iana już nie było. Dokładnie rozejrzałem się po pomieszczeniu, ale żadna z tych twarzy nie należała do niej. Poczekałem chwilę na realizację trunku, po czym wróciłem do stolika.
- Gdzie blondi i Ian? - zapytałem Chucka.
- Poszli na tył. - Wzruszył ramionami i wrócił do rozmowy z resztą ekipy.
Postanowiłem nie działać impulsywnie i zmusiłem się do pozostania na kanapie. Nie mogłem jednak skupić się na rozmowie moich kolegów, nie docierały do mnie ich słowa. Zastanawiałem się, co ta dwójka w tej chwili robi. Czułem, że muszę wstać i iść to sprawdzić. Ta potrzeba rozpierdalała mnie od środka, dlatego wziąłem łyk whisky i poszedłem na zaplecze baru.
Na drzwiach zauważyłem napis informujący o wstępie tylko dla upoważnionych, ale zlekceważyłem go.
Otwarłem drzwi powoli i bezgłośnie. Uderzyło we mnie zimne powietrze, a później widok, przez który znieruchomiałem. Zacisnąłem pięści, gdy zauważyłem mojego przyjaciela, który właśnie odgarniał włosy Carze za ucho. Stali bardzo blisko siebie, a dziewczyna opierała się plecami o mur. Rozmawiali, ale nie słyszałem o czym. Mogłem wywnioskować, że temat był poważny, bo ona była smutna. Nagle Lotty wbiła się ustami w jego usta, zaczynając pocałunek. Co u diabła?! Zbladłem, a nogi same od razu poprowadziły mnie w ich stronę. W mgnieniu oka znalazłem się przy Ianie, którego szarpnąłem za koszulkę w tył.
- Co tu się... odpierdala? - rzuciłem wściekły, patrząc na kumpla.
- Aaron? - wyraźnie zszokowany nie bardzo rozumiał.
Spojrzałem na Care, która zaś nie wydawała się zdziwiona moją obecnością. Po chwili na jej twarz wdarł się lekko widoczny złośliwy uśmieszek.
- Aaron, wiesz, że ja... Stary, słuchaj... - zaczął się jąkać Ian, na którego w końcu spojrzałem.
Moją uwagę przykuło okno za nim w odbiciu, którego zobaczyłem drzwi, przy których przed chwilą stałem. Widziała mnie...
- Idziemy. - Puściłem go, żeby zacisnąć żelazny uścisk na ramieniu dziewczyny.
Bez słowa wyprowadziłem ją z zaplecza. Wchodząc z powrotem do baru, od razu dobiegł mnie krzyk Chucka, który chciał, bym dołączył do ich rywalizacji siłowania na rękę. Zignorowałem wszystkich dookoła i wyszedłem na zewnątrz ciągnąc za sobą Care. Wyjąłem z kieszeni kluczyki od samochodu, który stał zaparkowany parę metrów dalej.
- Piłeś... - odezwała się ona.
- W tej chwili, to powinno być twoim najmniejszym zmartwieniem.
Wepchnąłem ją na siedzenie pasażera i po chwili znalazłem się obok. Dziewczyna niepewnie zapięła pas bezpieczeństwa, a ja ruszyłem z zabójczą prędkością. Podczas jazdy, starałem się jak najwięcej złej energii przelać na kierownicę i pedał gazu, próbując panować nad sobą. Ale obraz jej całującej Iana wracał i wracał mi do głowy. Jeszcze parę godzin temu, to ja doprowadziłem do naszego pocałunku.
Zajechałem pod apartament, wysiadłem podobnie jak ona i oboje zmierzyliśmy do wejścia. W windzie słyszałem jej nerwowy oddech. Wiedziałem, że się bała, bo chyba sama zdawała sobie sprawę, jak bardzo ma przejebane.
Winda stanęła i od razu, gdy drzwi się rozsunęły, Lotty w półbiegu skierowała się do sypialni. Powoli wszedłem do mieszkania, idąc jej śladem. W głowie miałem straszne plany i wściekle poruszałem szczęką, gdy docierało do mnie, że wszystkie najchętniej bym spełnił.
Zjawiłem się w sypialni. Nasze spojrzenia zderzyły się ze sobą. Cara siedziała na łóżku już przebrana i naciągała nogawki białych leginsów na biodra.
- Nie masz pojęcia, jak bardzo jestem na ciebie wkurwiony.
Jej szeroko otwarte oczy zdradzały, że dotarł do niej przekaz, ale starała się grać obojętną.
- Nie mam ci nic do powiedzenia. - Złapała swoją kosmetyczkę z zamiarem wyjścia z sypialni. Ale w przejściu stałem ja.
Spojrzałem na nią z góry, serwując jej ten sam złośliwy uśmieszek, jaki dostałem wcześniej od niej. Chyba nie sądziła, że tak po prostu to zostawię.
- Zrobiłaś to celowo.
- Tak, zrobiłam to celowo i chuj ci do tego - odburknęła.
Nie wytrzymałem i na te słowa uderzam ją w twarz z otwartej dłoni. Odrzuciło ją w bok, ale nie przewróciła się. Złapała za piekący policzek, zamykając oczy, chcąc zapewne powstrzymać łzy.
- Zrobię to znowu, mocniej, jeśli nie będziesz robić tego, co każę.
Uniosła w końcu na mnie swe zaszklone spojrzenie.
- Jeśli jeszcze raz mnie uderzysz... - zaczęła słabym głosem.
- To?
Patrzyła mi w oczy trzęsąc się ze strachu. Zrobiłem w jej stronę krok, na co cofnęła się błyskawicznie. Wiedziała, że nic nie może zrobić.
- Nie będziesz więcej mnie wkurwiać, prawda? - Spojrzałem na nią wymownie. - Prawda, Caro?
Nie odpowiedziała, zaciskając kurczowo kosmetyczkę. Wyrwałem ją więc z jej rąk i rzuciłem z mocą w kąt, na co pisnęła poruszona.
- Prawda, Caro?!
- T-tak - wyszeptała.
- No i super - chwytam ją za kark - idziemy wziąć kąpiel.
Poprowadziłem ją do łazienki, a dziewczyna, choć szła sztywno nie stawiała oporu.
- Zmyj makijaż - zaleciłem i wyszedłem dając jej chwilę.
Poszedłem po świeże ręczniki, a gdy wróciłem Cara kończyła. Chyba jeszcze nigdy nie była tak posłuszna. Można powiedzieć, że kompletnie sparaliżował ją strach.
Zmyła makijaż i po prostu stała w miejscu, wpatrując się w podłogę. Usiadłem na skraju wanny i zacząłem zdejmować buty.
- Rozbierz się.
Na te słowa uniosła szybko wzrok i wbiła go w moje odbicie w lustrze.
- Proszę... - jęknęła przestraszona.
Wstałem już bosy, pokazując jej moje niezadowolenie. Powoli zaczęła zsuwać ubrania, a ja przyglądałem się temu z uwagą. Zdjąłem koszulkę i pasek, a na końcu spodnie i bokserki. Pozwoliłem sobie oglądać jej cudownie kobiecą figurę, kiedy stała już naga. Pomimo, że jest szczuplutka, bo może ważyć jakieś czterdzieści pięć kilo, to pupę i piersi ma apetycznie zaokrąglone i trudno jest oderwać od niej wzrok.
Około pierwszej nad ranem cała nasza piątka udała się do pobliskiego pubu The Call, gdzie zakotwiczyliśmy na dłuższy czas. Spotkaliśmy tam paru naszych znajomych i zabawa zdawała się rozkręcić na dobre. Przez większość czasu dużo rozmawiałem, piłem i śmiałem się, podobnie jak reszta towarzystwa. Lotty zdawała się mnie unikać. Wolała flirtować z innymi facetami, czy też z Ianem, którego nie odstępowała na krok. Postanowiłem dać jej przestrzeń.
Za każdym razem, gdy na nią zerkałem uśmiechała się szeroko, rozmawiała z moimi kumplami, albo szeptała coś Ianowi. Nie wiem czy w swoim zachowaniu była przerysowana, czy po prostu dobrze się bawiła, bo nigdy jej takiej nie widziałem.
Przyciągała wzrok wszystkich mężczyzn w tym pubie i jestem pewien, że to za sprawą sukienki, którą dostała ode mnie. Specjalnie wybrałem obcisły krój, który podkreślałby jej kobiece kształty. Prócz tego, jest po prostu śliczną dziewczyną o pięknym uśmiechu, który dzisiaj widziałem częściej niż przez całą naszą znajomość.
Stanąłem przy barze, by zamówić drinka. Odwróciłem się tylko na chwilę, a Cary i Iana już nie było. Dokładnie rozejrzałem się po pomieszczeniu, ale żadna z tych twarzy nie należała do niej. Poczekałem chwilę na realizację trunku, po czym wróciłem do stolika.
- Gdzie blondi i Ian? - zapytałem Chucka.
- Poszli na tył. - Wzruszył ramionami i wrócił do rozmowy z resztą ekipy.
Postanowiłem nie działać impulsywnie i zmusiłem się do pozostania na kanapie. Nie mogłem jednak skupić się na rozmowie moich kolegów, nie docierały do mnie ich słowa. Zastanawiałem się, co ta dwójka w tej chwili robi. Czułem, że muszę wstać i iść to sprawdzić. Ta potrzeba rozpierdalała mnie od środka, dlatego wziąłem łyk whisky i poszedłem na zaplecze baru.
Na drzwiach zauważyłem napis informujący o wstępie tylko dla upoważnionych, ale zlekceważyłem go.
Otwarłem drzwi powoli i bezgłośnie. Uderzyło we mnie zimne powietrze, a później widok, przez który znieruchomiałem. Zacisnąłem pięści, gdy zauważyłem mojego przyjaciela, który właśnie odgarniał włosy Carze za ucho. Stali bardzo blisko siebie, a dziewczyna opierała się plecami o mur. Rozmawiali, ale nie słyszałem o czym. Mogłem wywnioskować, że temat był poważny, bo ona była smutna. Nagle Lotty wbiła się ustami w jego usta, zaczynając pocałunek. Co u diabła?! Zbladłem, a nogi same od razu poprowadziły mnie w ich stronę. W mgnieniu oka znalazłem się przy Ianie, którego szarpnąłem za koszulkę w tył.
- Co tu się... odpierdala? - rzuciłem wściekły, patrząc na kumpla.
- Aaron? - wyraźnie zszokowany nie bardzo rozumiał.
Spojrzałem na Care, która zaś nie wydawała się zdziwiona moją obecnością. Po chwili na jej twarz wdarł się lekko widoczny złośliwy uśmieszek.
- Aaron, wiesz, że ja... Stary, słuchaj... - zaczął się jąkać Ian, na którego w końcu spojrzałem.
Moją uwagę przykuło okno za nim w odbiciu, którego zobaczyłem drzwi, przy których przed chwilą stałem. Widziała mnie...
- Idziemy. - Puściłem go, żeby zacisnąć żelazny uścisk na ramieniu dziewczyny.
Bez słowa wyprowadziłem ją z zaplecza. Wchodząc z powrotem do baru, od razu dobiegł mnie krzyk Chucka, który chciał, bym dołączył do ich rywalizacji siłowania na rękę. Zignorowałem wszystkich dookoła i wyszedłem na zewnątrz ciągnąc za sobą Care. Wyjąłem z kieszeni kluczyki od samochodu, który stał zaparkowany parę metrów dalej.
- Piłeś... - odezwała się ona.
- W tej chwili, to powinno być twoim najmniejszym zmartwieniem.
Wepchnąłem ją na siedzenie pasażera i po chwili znalazłem się obok. Dziewczyna niepewnie zapięła pas bezpieczeństwa, a ja ruszyłem z zabójczą prędkością. Podczas jazdy, starałem się jak najwięcej złej energii przelać na kierownicę i pedał gazu, próbując panować nad sobą. Ale obraz jej całującej Iana wracał i wracał mi do głowy. Jeszcze parę godzin temu, to ja doprowadziłem do naszego pocałunku.
Zajechałem pod apartament, wysiadłem podobnie jak ona i oboje zmierzyliśmy do wejścia. W windzie słyszałem jej nerwowy oddech. Wiedziałem, że się bała, bo chyba sama zdawała sobie sprawę, jak bardzo ma przejebane.
Winda stanęła i od razu, gdy drzwi się rozsunęły, Lotty w półbiegu skierowała się do sypialni. Powoli wszedłem do mieszkania, idąc jej śladem. W głowie miałem straszne plany i wściekle poruszałem szczęką, gdy docierało do mnie, że wszystkie najchętniej bym spełnił.
Zjawiłem się w sypialni. Nasze spojrzenia zderzyły się ze sobą. Cara siedziała na łóżku już przebrana i naciągała nogawki białych leginsów na biodra.
- Nie masz pojęcia, jak bardzo jestem na ciebie wkurwiony.
Jej szeroko otwarte oczy zdradzały, że dotarł do niej przekaz, ale starała się grać obojętną.
- Nie mam ci nic do powiedzenia. - Złapała swoją kosmetyczkę z zamiarem wyjścia z sypialni. Ale w przejściu stałem ja.
Spojrzałem na nią z góry, serwując jej ten sam złośliwy uśmieszek, jaki dostałem wcześniej od niej. Chyba nie sądziła, że tak po prostu to zostawię.
- Zrobiłaś to celowo.
- Tak, zrobiłam to celowo i chuj ci do tego - odburknęła.
Nie wytrzymałem i na te słowa uderzam ją w twarz z otwartej dłoni. Odrzuciło ją w bok, ale nie przewróciła się. Złapała za piekący policzek, zamykając oczy, chcąc zapewne powstrzymać łzy.
- Zrobię to znowu, mocniej, jeśli nie będziesz robić tego, co każę.
Uniosła w końcu na mnie swe zaszklone spojrzenie.
- Jeśli jeszcze raz mnie uderzysz... - zaczęła słabym głosem.
- To?
Patrzyła mi w oczy trzęsąc się ze strachu. Zrobiłem w jej stronę krok, na co cofnęła się błyskawicznie. Wiedziała, że nic nie może zrobić.
- Nie będziesz więcej mnie wkurwiać, prawda? - Spojrzałem na nią wymownie. - Prawda, Caro?
Nie odpowiedziała, zaciskając kurczowo kosmetyczkę. Wyrwałem ją więc z jej rąk i rzuciłem z mocą w kąt, na co pisnęła poruszona.
- Prawda, Caro?!
- T-tak - wyszeptała.
- No i super - chwytam ją za kark - idziemy wziąć kąpiel.
Poprowadziłem ją do łazienki, a dziewczyna, choć szła sztywno nie stawiała oporu.
- Zmyj makijaż - zaleciłem i wyszedłem dając jej chwilę.
Poszedłem po świeże ręczniki, a gdy wróciłem Cara kończyła. Chyba jeszcze nigdy nie była tak posłuszna. Można powiedzieć, że kompletnie sparaliżował ją strach.
Zmyła makijaż i po prostu stała w miejscu, wpatrując się w podłogę. Usiadłem na skraju wanny i zacząłem zdejmować buty.
- Rozbierz się.
Na te słowa uniosła szybko wzrok i wbiła go w moje odbicie w lustrze.
- Proszę... - jęknęła przestraszona.
Wstałem już bosy, pokazując jej moje niezadowolenie. Powoli zaczęła zsuwać ubrania, a ja przyglądałem się temu z uwagą. Zdjąłem koszulkę i pasek, a na końcu spodnie i bokserki. Pozwoliłem sobie oglądać jej cudownie kobiecą figurę, kiedy stała już naga. Pomimo, że jest szczuplutka, bo może ważyć jakieś czterdzieści pięć kilo, to pupę i piersi ma apetycznie zaokrąglone i trudno jest oderwać od niej wzrok.
Cara
Stanął tuż za mną, nagi i potężnie umięśniony. Linia jego ramion wychodziła daleko poza moją, a wysoki był na tyle, że mógł spokojnie oprzeć swoją brodą o mój czubek głowy. Bałam się, tak bardzo się bałam, że znów mnie uderzy, że trzęsłam się ilekroć był blisko. A teraz stałam zupełnie naga przed tym ponad stukilogramowym mężczyzną.
Złapał za moje nadgarstki, chcąc bym nie zasłaniała rękoma piersi.
- Nie musisz się wstydzić - skutecznie opuścił moje ręce w dół - jesteś naprawdę śliczna.
Po moim obolałym policzku popłynęła łza. Nie chciałam, by znów mnie oglądał.
- Przepraszam za to. - Potarł kciukiem miejsce, w jakie mnie uderzył, jednocześnie ścierając jeszcze ciepłą kroplę.
- Chcę wziąć kąpiel sama - odważyłam się powiedzieć.
- Nie.
- Proszę.
- Nie zrobię ci krzywdy. - Złapał mnie delikatnie za rękę i wprowadził pod szeroki prysznic.
Następnie podał mi gąbkę dając wolność chociaż w samodzielnym umyciu się. Puścił ciepłą wodę i po chwili krople ciekły już z każdej części naszego ciała. Starałam się utrzymywać dystans między nami, dlatego stałam pod szybą z lewej strony, podczas gdy on zajmował sporo miejsca na środku. Co chwilę zerkałam na niego sprawdzając, czy jego ciało nie szykuje się do ataku.
- Caro - zaczął, nie patrząc na mnie - chyba wiesz, że gdybym chciał cię teraz wziąć, to bym to zrobił. Nie powstrzymają mnie te śliskie płytki, na co liczysz. Jednak, jak zauważyłaś nawet mi nie stoi, więc możesz się zrelaksować kąpielą.
Burak, pomyślałam i odwróciłam się tyłem.
Po piętnastu minutach już wysuszeni i ubrani, Aaron zaproponował zamówienie jedzenia.
- To na co masz ochotę? - spytał wycierając włosy ręcznikiem.
- Nie jestem głodna.
- Żartujesz? Musisz coś zjeść. Ogólnie musisz zacząć jeść więcej. Jesteś zbyt drobna.
- Jem tyle, ile potrzebuję.
- W tym przypadku tyle, ile ja ci zorganizuję. Zamawiam pizze. - I wyszedł z łazienki z ręcznikiem na biodrach.
Miałam chwilę, aby odetchnąć. Hogan dość szybko zmienia nastroje i trudno mi za nim nadążyć. Nigdy nie wiem, co w niego wstąpi.
Lekko wilgotne włosy związuje w warkocz i zastanawiam się, czy Aaron dostanie gdzieś o tej porze pizze...
- Nie jestem głodna.
- Żartujesz? Musisz coś zjeść. Ogólnie musisz zacząć jeść więcej. Jesteś zbyt drobna.
- Jem tyle, ile potrzebuję.
- W tym przypadku tyle, ile ja ci zorganizuję. Zamawiam pizze. - I wyszedł z łazienki z ręcznikiem na biodrach.
Miałam chwilę, aby odetchnąć. Hogan dość szybko zmienia nastroje i trudno mi za nim nadążyć. Nigdy nie wiem, co w niego wstąpi.
Lekko wilgotne włosy związuje w warkocz i zastanawiam się, czy Aaron dostanie gdzieś o tej porze pizze...
~***~
Wyczekany <3 Mam nadzieję, że kolejny będzie szybciej haha
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję :D
UsuńKiedy nn? ;D
OdpowiedzUsuńCzekam i czekam... :((
OdpowiedzUsuńWłaśnie się pojawił :)
Usuń